- Ziemskie dziwki... – pomyślał z obrzydzeniem, gdy mierzył wzrokiem napotkane dziewczyny, które ponętnie obejmowały go spojrzeniami – Kurwy, których życie jest nic nieznaczące. Nienawidzę takich. – może kiedyś wystarczyła by mu taka, jednak teraz to za mało, zwłaszcza, gdy poczuł JĄ – Ona musi gdzieś być... Jej obecność doprowadza mnie do szału... Ale... muszę się opanować... Szlag, nie mogę! Dobra, najpierw przekąska, potem danie główne. Raz, dwa, trzy, teraz... – nagle dostrzegł JĄ, siedziała na ławce, koło fontanny, niedaleko sklepu z biżuterią, czytając książkę – Ty...
~*~*~*~
- Nic mnie on nie obchodzi! Daj mi spokój. - Nie wciskaj mi kitu do cholery! Musisz mi pomóc, mogło się mu stać coś złego... - I co z tego!? – przerwała mu gwałtownie, spoglądając na niego z wściekłością. Chłopaka zamurowało. - Chcesz być kochana, a jesteś potworem bez uczuć, tylko czystą energią. - Przeginasz... - Nie wiesz, jak czuje się teraz jego matka!? - teraz role się zmieniły, ona patrzyła na niego ze zdziwieniem, gdy ten robił jej wykład moralny – Jest w ciąży, a stres może jej zaszkodzić! Ponadto my także nie jesteśmy obojętni na jego krzywdę! To nasz przyjaciel i nie ważne co by zrobił i tak nim będzie! To idziesz ze mną, czy nie!? - Nigdzie z Tobą nie idę... - Dobra, w takim razie... - Czekaj! Nigdzie z Tobą nie idę, póki nie ogarniesz swoich włosów – wyglądasz, jakbyś oberwał piorunem, nie pokaże się z Tobą w takim stanie na mieście.
~*~*~*~
W jednej z mniej uczęszczanych dzielnic Bellwood dwie mroczne postacie próbowały otworzyć drzwi supermarketu używając dziwnego, czarnego kolca. Po kilku sekundach obie postaci uśmiechnęły się słysząc dźwięk otwieranych drzwi. - Jak to mawiają Niemcy: bon apétit! Chyba Francuzi... – mruknął smętnie brunet. - Co za różnica, to Ci od pizzy i spaghetti? – spytał, jakby na serio się chciał znać odpowiedź, jednak chłopak zignorował jeżopodobnego towarzysza i przyglądał się pułkom. Przypomniały mu się czasy, gdy miał 11 lat i pochłaniał energię – teraz robi dokładnie to samo, co przedtem, kradnie. A na nim już ciąży wyrok. Jeśli znowu popadnie w szaleństwo i zamkną go w Nicości? Otrząsnął się na myśl o tym miejscu, nigdy tam nie wróci, po jego trupie. - Argit! Najlepiej będzie, jeśli zabierzemy puszki, mają długi okres przydatności. - Przemawiają teraz przez Ciebie stare doświadczenia? – spytała rudowłosa patrząc na niego pogardliwie zielonymi ślepiami. - Argita tu nie ma. – rzekł właściciel omnitrixa – Gdy tylko Nas zobaczył zwiał, licząc, że nie pobiegniemy za nim i skupimy się na Tobie... - Co za tchórzliwy i zdradziecki szczur! – warknął pod nosem Kevin. - Nie sadziłam, że tak nisko upadniesz, by okradać supermarkety, a jednak. - Będziecie mi teraz truć kazania!? – powiedział nie patrząc na nich, przeszedł pomiędzy nimi szturchając lekko Bena ramieniem. - Nie, ale chcemy Cię nakłonić, byś wrócił do Swego domu, Twoja mama się niepokoi. – wyjaśnił chłopak. - Hah, na pewno? Teraz ma Harveya i to Swoje dziecko. Ja jestem tylko kolejnym kłopotem. - Do cholery, przestałbyś użalać się nad Sobą... Zachowujesz się jak mięczak. - A Ty jak głupia idiotka! Wolisz snuć domysły niż dowiedzieć się prawdy! Jeśli chcesz ze mną jeszcze kiedyś pogadać, to przyjdź, jak przestaniesz się zachowywać jak zjebana hipokrytka! - wywrzeszczał i wyszedł ze sklepu przez duże okno, którego szybę wybił przy okazji.
~*~*~*~
- Jak to zniknęła!? – jego czerwone oczy zalśniły ze wściekłości. - No normalnie, nigdzie jej nie ma i nie mogę jej znaleźć, czy zlokalizować. - A Lance coś wie? - Mnie mówił, że nic. - Jej moc wzrasta, skoro może blokować nasze zdolności tropienia... - Więc co mam w takim razie robić, ojcze? - Wyślij wilki... – mruknął opierając się na lewej dłoni – One zawsze dawały Sobie radę z tropieniem no i z działaniami w terenie. Znajdą ją, tylko przekaż im, by się śpieszyły, bo czeka na nią kolejne zadanie.
~*~*~*~
- Em... Hej... – wysoki i całkiem przystojny chłopak uśmiechał się delikatnie i lekko poczerwieniał na twarzy, prawdopodobnie z zakłopotania. Dziewczyna zmierzyła go wzrokiem spoglądając na niego nieufnie – - Będzie trudno. – przeszło mu przez myśl. - Hej... – mruknęła zamykając czytaną książkę. - Mam na imię... Rafael, a Ty? – dziewczyna zastanawiała się chwile uważnie przyglądając się chłopakowi. - Ja jestem... Hope... Znamy się? - Nie, nie znamy... i masz naprawdę piękne imię... – chłopak zmieszał się przez moment, wyglądało to tak, jakby jego niezawodny sposób na podryw właśnie pierwszy raz zawiódł, lub ów sposób to właśnie udawanie nieśmiałego. - Masz do mnie jakąś sprawę, czy zaczepianie nieznajomych to Twoje hobby? – spytała z wyraźną satysfakcją malującą się na jej twarzy. - Em... No bo ja jestem nowy w Bellwood i chciałem się spytać... czy nie byłabyś na tyle miła, by pokazać mi miasto... No wiesz, kina, restauracje, kawiarnie, cokolwiek. - A czy ja Ci wyglądam na przewodnika? - Ale ja bardzo ładnie proszę... Obiecuje w podzięce zabrać Cię na dobrą kolacje do wskazanego przez Ciebie lokalu... - Ile razy już ten tekst zadziałał? – spytała zaciekawiona. - Nawet nie wiesz, jak wiele razy. – pomyślał z zadowoleniem – O co Ci chodzi? - To może inaczej – skąd mam mieć pewność, że nie jesteś jakimś zboczeńcem, czy gwałcicielem? - Ale... ja tylko proszę o pomoc. Wyglądam na psychopatę? Wystarczy mi tylko zaufać... Ponadto non stop będziemy w miejscach publicznych, a ja nie znam tego miasta... I wyglądasz na osobę, która umie Sobie poradzić w życiu. - Właśnie psychopaci najczęściej nie wyglądają na takich... – pomyślała – Ale w razie czego z łatwością sobie z nim poradzę, w końcu nie uczyłam się na próżno na tytuł mistrza magii. skwitowała rozważając za i przeciw – Ale będę mogła zamówić co tylko zechce? – chłopak uśmiechnął się szarmancko patrząc swymi zielonymi oczami w jej. - Jest już moja...
*** Mam wielką jazdę na Ben 10, bo oglądnąłem na necie dwa odcinki z moją ulubioną postacią – Czarodziejką. :kocham: Jestem zachwycony – po tylu niepowodzeniach w końcu pokonała Gwen, a nawet Bena i Kevina... Choć pokonała, to mało powiedziane – ona ich ZABIŁA *0* Me gusta. XD Tę notkę mam już napisaną od jakiegoś czasu, tylko chciałem załatwić inne sprawy, zanim ją wstawię. :pandokot: To już 18 rozdział – jestem z siebie dumny. :yay: Dedyk dla Milli. :heart_run:
PS: Jak podoba się Wam nowy wygląd forum? Bo ja go wielbię. :heart_bum: Wyszedł mi, moim zdaniem, rewelacyjnie. :lisek_dance: A teraz mały kwiz - widzicie wszystkie cztery duchy dodane przeze mnie na nowym logo? :angel_akuku:
|