GeminiGirl - 17-January-2013 13:40:34

http://s.bravo.pl/download/multimedia/pictures/1211/301531110218191519139690.jpg





~~~MUZYKA: Toshiro Masuda – ’’Sadness And Sorrow’’~~~





Patrzę w lustro. Widzę zniszczone, suche i rozdwajające się włosy. Widzę młode, ale pomarszczone czoło. Widzę zdrowe, lecz bez blasku oczy. Widzę duże, popękane usta. Widzę żywą śmierć we własnym odbiciu. Widzę młodość i starość w jednej osobie. Widzę siebie – nastolatka bez przyszłości, bez szans na miłość, przyjaźń czy zwykłą akceptację.

Przemywam twarz zimną wodą i wycieram ją ręcznikiem. Pachnie migdałami. Była tu – myślę, odkładając puszysty przedmiot na pralkę.

- Była tu – uśmiecham się do siebie. – Była tu – powtarzam i wychodzę z łazienki.

Wchodzę do pokoju. Wyjmuję z szafy pierwszą lepszą koszulę z brzegu i nałożywszy ją, zapinam guziki. Jednocześnie myślę: Może najwyższy czas jej powiedzieć? Może mnie zaakceptuje? Może pozwoli choć spotykać się od czasu do czasu? Może pozostaniemy przyjaciółmi? Może…?

Nagle dochodzę do wniosku, że marzę o niemożliwym. Dlaczego miałaby mnie zaakceptować? Dlaczego miałaby się dalej ze mną spotykać? Dlaczego mielibyśmy pozostać przyjaciółmi? – bez przerwy zadaję sobie takie i podobne pytania.

Podnoszę grzebień z szafki nocnej i czeszę włosy. To nic nie daje. I tak sterczą na wszystkie strony, więc poddaję się i wychodzę z mieszkania.

Pierwsza wita mnie sąsiadka z trzeciego piętra. Biedna samotna staruszka, której syn zginął w pożarze. Był strażakiem. Dzielnym strażakiem, który ratując życie zupełnie obcych mu ludzi, poświęcił swoje własne.

Oddałbym za nią życie – myślę, przywitawszy się z sąsiadką. – Oddałbym za nią życie – powtarzam sobie w kółko jedno zdanie jak mantrę.

Patrzę na zegar wiszący nad wyjściem z bloku. Zostało piętnaście minut.

- Zdążę – mówię do siebie i wychodzę z budynku, kierując się w stronę najbliższej kwiaciarni. – Kupię jej kwiaty. Lubi tulipany. Kupię jej tulipany.

W sklepie uprzejmie wita się ze mną ekspedientka.

- W czym mogę pomóc? – dodaje.

- Poproszę tuzin… Albo nie. Dwa tuziny tulipanów. Czerwonych.

- Już przynoszę – kobieta uśmiecha się i znika wśród rzędów kwiatów.

Stoję i patrzę. Patrzę na ulicę naprzeciwko. Para. Chłopak i dziewczyna. Mniej więcej w moim wieku. Idą, trzymając się za ręce. Ja mógłbym tak żyć, ale nie jest mi to przeznaczone. Wiem, że mnie znienawidzi.

- Pańskie tulipany. – Ekspedientka wyrywa mnie z zamyślenia. – Dla ukochanej? – pyta nagle, kiedy przekazuję jej pieniądze.

- Tak, ale ona nie wie.

- Będzie wiedziała – uśmiecha się ponownie. – Czerwone tulipany symbolizują namiętną, wieczną i żywą miłość. Będzie wiedziała.

Odwzajemniam uśmiech, biorę kwiaty i wychodzę.

Intuicyjnie wyczuwam, że zostało dziesięć minut. Przyśpieszam kroku, jednocześnie uważając na kwiaty. Nie mogą się zniszczyć.

Zdążyłem. Przywitałem się. Dałem kwiaty. Ucieszyła się i pocałowała mnie w policzek. Zapach migdałów natychmiast sprawił, że chciałem zasmakować jej ust. Jej soczyście czerwonych ust.

Zacząłem się zastanawiać: Jaki smak mają jej usta? Czy również migdałowe, czy też ten róż oznacza, że są malinowe?

- Coś się stało? – pyta.

- Nie, nie, skąd. Chodźmy. – Podaję jej łokieć, a ona bierze mnie pod rękę.

- Więc dlaczego patrzysz na moje usta?

- Mają tak olśniewający kolor, że nie sposób oderwać od nich oczu – śmieję się. Ona również się śmieje, jakbym właśnie powiedział najzabawniejszy dowcip na świecie.

Wzdycham nieznacznie. Nigdy nie brała sobie moich komplementów na serio. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?

***



Idziemy przez park. Robi się coraz ciemniej, ale jej uśmiech dostrzegłbym nawet w egipskich ciemnościach.

- Powiedz mi – zaczyna wstęp do następnego pytania – dlaczego akurat tulipany?

Mieszam się na chwilę. Ona wie – myślę gorączkowo.

- Odpowiedz mi, proszę. Albercie, dlaczego tulipany?

’’Albercie’’. Tylko ona się tak do mnie zwraca. Wszyscy mówią ’’Al’’ albo ’’Albert’’, ale ona mówi ’’Albercie’’.

- Bo lubisz tulipany, prawda?

- To prawda – potwierdza, wąchając kwiaty i uśmiechając się słodko. – Ale nie wiesz, dlaczego je lubię. A może wiesz? – pyta z lekkim przerażeniem wymalowanym na twarzy.

- Nie, nie wiem – kłamię. Ależ oczywiście, że wiem! – krzyczę w duchu. – Ponieważ pragniesz, takiej miłości, jaką te kwiaty symbolizują!

- W sumie, to chyba mogę ci powiedzieć – mówi szeptem, jakby właśnie wyjawiała mi największy sekret swojego życia. – Otóż…

Nagle przechodzi mnie fala gorąca. Serce wali mi z nerwów, a ciało drży, jakby z zimna, choć letnie wieczory nigdy nie były nawet chłodne tego lata.

Chwytam bezwładne ciało Amelii, zanim zdąży musnąć ziemię. Wołam jej imię, krzyczę, by się obudziła, lecz nic z tego. Nie reaguje. Kładę ją na parkowej ławce i drżącymi rękami wyciągam telefon. Wybieram numer pogotowia i czekam. Po nawiązaniu połączenia, nerwowym głosem, przekazuję wszystkie informacje. Wkrótce przyjeżdżają.

***



Czekam przed jej salą. Nie mogą mnie wpuścić do środka. Nie jestem ani rodziną, ani przyjacielem. Nie mogę wejść. Mogę tylko patrzeć na jej bladą twarz. Rozrzucone na poduszce, złociste włosy. Szafirowe oczy ukryte pod powiekami okolonymi długimi, gęstymi rzęsami. Spękane usta, których teraz, jak nigdy wcześniej, zapragnąłem zasmakować.

Nadchodzi lekarz.

- Ty z nią przyjechałeś, chłopcze? – zwraca się do mnie.

- Tak. Co z nią?

- Jest w ciężkim stanie. Ma poważną wadę serca. Szukamy dawcy, ale…

Nie słucham go dłużej. Siadam na krześle koło drzwi do sali, w której leżała i skrywam twarz w dłoniach.

Wiedziała? – myślę. – Wiedziała, że jest bardzo chora i nie powiedziała mi? Dlaczego to ukrywała?

***



Budzi się. Nie otwierając oczu, przeciera nadgarstkiem czoło. Z trudem otwiera powieki. Nad nią stoją pielęgniarki i lekarz.

- Co się stało? – pyta, pragnąc odpowiedzi od kogokolwiek.

- Miałaś operację. Przeszczepiliśmy ci serce – odpowiada lekarz.

- Jak to? Przecież wiem, że nie mogliście znaleźć dawcy.

- Znalazł się dawca.

- Naprawdę?

- Tak. Przed przeszczepem kazał mi obiecać, że przekażę ci jego słowa.

- Tak?

- Powiedział: ’’Kocham cię. Oddam za ciebie życie’’.

Okultysta - 17-January-2013 14:36:04

Poza tym, że nie lubię tej narracji, to opowiadanie cudne, przepiękne, boskie i wzruszające. ^^ :kocham: Chciałbym się tak kiedyś zakochać, naprawdę. xD Muzyka też świetna - kocham dźwięk skrzypiec. :3 Postawa chłopaka godna podziwu... szkoda tylko, że sam nie wyznał jej uczuć... :< Lubię smutne zakończenia, choć czasami wolałbym, by jednak stało się coś dobrego na końcu... Lecz w tym wypadku tak nie jest. XD Opowiadanie idealne, a te, które się czepiają, możesz co najwyżej w żyć kopnąć. :pandokot:

GeminiGirl - 17-January-2013 14:52:00

Chyba każdy chciałby się tak zakochać. ^^

Wzruszające może i jest, ale z tą ''cudownością'', ''pięknem'' i ''boskością'', to bym się wstrzymała. xD

Też lubię dźwięk skrzypiec!
Takie fajne ciarki mnie przechodzą. xD

U mnie nie ma szczęśliwych zakończeń.
No, chyba, że naprawdę nie widziałabym innego wyjścia z sytuacji. :/

Żebyś wiedział, że będę kopać, jak się znowu doczepią tego jednego szczegółu. xD

Runee - 20-January-2013 21:56:13

Fajne opowiadanie, szczerze mówiąc to nie spodziewałam się takiej końcówki. Historyjka smutna [co jeszcze bardziej podkreśla muzyka], ale dopiero po tym ostatnim zdaniu całość do mnie "dotarła"- chyba przez świadomość, że dalszego ciągu ich romansu już nie będzie, a postać Alberta zapowiadała się sympatycznie ^^ Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić to chyba brak jakiegokolwiek wspomnienia o rodzicach, bo przecież bohaterowie są nastolatkami? ; )

GeminiGirl - 05-February-2013 17:51:19

Owszem, 'Runee', są nastolatkami, ale... jest to opowiadanie. Tutaj można mieć całe mnóstwo domysłów i każdy może być prawdziwy, gdyż autor opowiadania (tutaj: ja) nie narzuca wszystkich szczegółów, co może również znaczyć, że bohaterowie mogą mieć po 18-19 lat, co jest pełnoletnością; mogą mieszkać sami lub ich rodzice gdzieś na jakiś czas wyjechać. Każda wersja jest dozwolona i nie musi być dokończona akurat przez osobę, która to opowiadanie zapoczątkowała. I to jest jedna z różnic między opowiadaniem a powieścią. ^^

Glacier - 06-February-2013 11:17:48

Kocham czytać takie opowiadania. Chociażby z tego powodu, iż jest wątek medyczny, ale wrócę do pierwotnego zamiaru pisania tegoż posta.
Mam wrażenie, że postawiłaś w opowiadaniu głównie na oddanie uczuć i emocji poprzez lakoniczne opisy zewnętrzne (gdzie nie twierdzę, że jest to złe, przyznaję, że po chmarze tekstu, jaką ostatnio przewinęłam, była to ulga dla oczu :3)... a zresztą, chyba zaczynam pleść głupoty.
Końcówka trochę mnie zaskoczyła - gdy są przeszczepy serca, to serce bierze się raczej z martwych zwłok, aniżeli z żywego człowieka, co jest mniej więcej (dla mnie) równoznaczne z zabiciem tegoż dawcy, jednak  jeszcze mniej więcej ogarniam, że bez tego nie dało się wprowadzić zakończenia, które wyciska łzy.
Zdecydowanie pokochałam to opowiadanie i mam nadzieję, że reszta Twoich literackich "wykroczeń" też mnie zauroczy *o*

GeminiGirl - 06-February-2013 23:27:51

''Końcówka trochę mnie zaskoczyła - gdy są przeszczepy serca, to serce bierze się raczej z martwych zwłok, aniżeli z żywego człowieka, co jest mniej więcej (dla mnie) równoznaczne z zabiciem tegoż dawcy[...]''.

Ach, tak, tak. Wiem i całkowicie zdaję sobie z tego sprawę.
Chciałabym jednak podkreślić, że jest to opowiadanie - nie powieść, gdzie każdy wątek musi zostać wyjaśniony - co, pozwolę sobie zauważyć, umożliwia zmuszenie czytelnika do myślenia (choćby nawet do najbardziej absurdalnego).

Jak już wyżej tłumaczyłam się Runee, autor w opowiadaniu ma wolną rękę.
To opowiadanie znajduje się nie tylko na tym forum, ale również w serwisie, którego jestem członkinią oraz na moim osobistym blogu. Tam także czepiano się kwestii przeszczepu serca.

Skoro mamy tutaj do czynienia z czymś, czego autor nie musi całkowicie wyjaśniać, to możemy debatować nad tym tygodniami, a nawet latami. Dla ułatwienia powiedzmy, że, na przykład, Albert popełnił samobójstwo. W tym wypadku już całkowicie wykluczamy niezgodność krwi lub czegokolwiek innego.
Inny przypadek... Jeżeli nie ma ograniczenia czasowego (a owego nie ma w ogóle) chłopak mógł poszukiwać dawcy. Mógł kogoś zabić, będąc w rozpaczy albo co jeszcze, a owe słowa ''Kocham cię. Oddam za ciebie życie'' mogły być, ja wiem(?), napisane gdzieś na kartce, a lekarz mógł to przekręcić albo dla jeszcze lepszego efektu po prostu wymyślić...

Bla, bla, bla... i tak do zakichanego końca świata...

Przy opowiadaniu autor oddaje swój twór całkowicie do dyspozycji wyobraźni czytelnika. Niczego nie narzuca, z wyjątkiem ogólnych zasad. To prawie jak gra w niekończącą się opowieść, gdzie każdy może dopisać swój wątek i wszystkie będą prawdziwe. ^^

Okultysta - 07-February-2013 19:55:34

"To opowiadanie znajduje się nie tylko na tym forum, ale również w serwisie, którego jestem członkinią oraz na moim osobistym blogu. Tam także czepiano się kwestii przeszczepu serca." - ja się nie czepiałem. :rumieniec:

"Mógł kogoś zabić, będąc w rozpaczy albo co jeszcze, a owe słowa ''Kocham cię. Oddam za ciebie życie'' mogły być, ja wiem(?), napisane gdzieś na kartce, a lekarz mógł to przekręcić albo dla jeszcze lepszego efektu po prostu wymyślić..." - hym... o tym nie pomyślałem. Ale lepsze chyba, do tego samobójstwa. XD

GeminiGirl - 09-February-2013 22:13:53

No, Ty się nie czepiałeś. xD

No, do samobójstwa (w sumie) lepsze, ale (tak czy inaczej) każda wersja będzie pasować. ^^

www.dbrotsbykander.pun.pl www.spirits.pun.pl www.world-of-naruto.pun.pl www.reborn-clan.pun.pl www.managerfootball.pun.pl